Jeśli występy zespołu "Kompanija" mierzyć w decybelach, można śmiało powiedzieć, że absorbują oni uwagę z równą siła jak koncerty niejednej gwiazdy rocka. Nie tylko wprawne ucho szybko dostrzeże, że jest to muzyka zgoła odmienna od tej, którą zwykło się słuchać choćby w radio. Żywiołowość, entuzjazm, energia, a także wielobarwność połączona z tańcem oczarowała mieszkańców słonecznej Turcji. To tam w dniach 19-25 sierpnia br. przebywała boguchwalska formacja wokalno-taneczna za sprawą festiwalu folklorystycznego, który odbywał się w niewielkim, nadmorskim miasteczku Kucukkuyu.
Członkowie zespołu pełni entuzjazmu wyruszyli z Boguchwały 17 sierpnia późnym wieczorem. Polska najwyraźniej nie mogła się z nimi rozstać. Padało, a przed nimi było blisko 1200 km do pokonania. Lecz perspektywa tureckich plaż wydawała się wystarczająca, aby podjąć ten "maraton". Zapakowany po brzegi autokar z grupą 46 osób wyruszył w trasę, która mimo częstych postojów zdawała się nie mieć końca. Członkowie zespołu prześcigali się w pomysłach na wypełnienie tego czasu. Ciągłe próby śpiewu skracały dystans, ale nieposkromiona energia śpiewaków i tancerzy zdawała się być niewyczerpana.
Słowacja, Węgry, Rumunia i... ta niezapomniana stacja benzynowa, na której odbył się jeden z wielu spontanicznych występów. Publicznością byli klienci i pracownicy stacji, a także kierowcy przejeżdżających TIR-ów, którzy w środku nocy zatrzymywali po to swoje pojazdy, by popatrzeć na polski folklor, który z Boguchwały do Turcji na festiwal jechał. Tańce i śpiew tak bardzo ujęły miejscowych, że nie szczędzili braw ani wyrazów uznania. Ta niespotykana dla nich oryginalność polskiej kultury została także uwieczniona na licznych fotografiach, które robili z członkami zespołu "Kompanija".
Późnym popołudniem 18 sierpnia "Kompanija" zameldowała się w studenckim motelu w stolicy Bułgarii, w Sofii. Tam nocowali. Do celu było jeszcze około 700 km. Jednak przemierzanie tej odległości było także okazją do podziwiania pięknych, a czasem też pełnych kontrastów widoków miast, miasteczek, wsi oraz, nieraz ekstremalnych, krajobrazów, które przemykały w oknach autokaru. W miejscowości Kapitan Andreewo pożegnali się z Bułgarią i przywitali z orientalną i egzotyczną Turcją. Już na początku tej drogi, w Edrine uczestnicy festiwalu spotkali się z wielką otwartością Turków, którzy z nieukrywanym zaciekawieniem wypytywali o rozśpiewany autobus. O poranku, tuż po przekroczeniu granicy tureckiej przywitał ich śpiew muezina z pobliskiego, przygranicznego meczetu. Stąd droga wydawała się już jakby całkiem prosta. Szerokie ulice i tylko 350 km do celu. Jeszcze tylko przeprawa promem do Canakkale. Do tureckiego Kilitbahir przybyli jeszcze przed świtem. Stamtąd rozpoczynała się przeprawa. Cel podróży - IDA Hotel był już blisko. Położony blisko ruchliwej ulicy hotel IDA był oazą zieleni, kwiatów, orientalnych smaków i zapachów, a prywatnej plaży nie oparł się żaden z uczestników polskiej wycieczki. Do niedzieli goście z Polski wraz z przebywającymi wówczas również w tym miejscu uczestnikami festiwalu z Rumunii, raczyli się urokami tego miejsca. Wzajemna integracja poprzez muzykę i śpiew bardzo szybko połączyła ludzi z różnych środowisk i kultur. Również lokalny klimat, nadzwyczaj bogaty w tlen, nie pozwalał wcześnie zasnąć. Podczas jednego z wieczorów spędzonych w Kucukkuyu można było zobaczyć tradycyjny taniec tureckiego wojownika z Efezu. Jednak próbne występy polskich artystów ludowych, w różnych miejscach i o różnej porze także wzbudzały zaciekawienie: miejscowych i turystów. Niejeden pytał: "O czym oni śpiewają?". Miłość, zazdrość, tęsknota za ukochanym, domem, ojczyzną, radość, euforia, witalność, frywolność, prostota... Ot, taka "proza życia" wyłaniała się z tych naszych tańców i pieśni.
Wreszcie nadszedł ten dzień - festiwalowego występu. W niedzielne przedpołudnie tylko nieliczni mogli pozwolić sobie na odpoczynek. W ruch poszły żelazka do prasowania strojów, przybory do makijażu, pasty do butów. Trenowano głosy i kroki. Jeszcze tylko sesja zdjęciowa w otoczeniu pięknego krajobrazu. Późnym wieczorem zespół wyruszył autokarem na występ do oddalonej około 2 km od IDA Hotel, promenady portowego Kucukkuyu. A co tam się działo wiedzą najlepiej Ci, którzy byli. Bo było i zdziwienie i owacje. Obok muzyki i tańców wykonywanych przez zespół "Kompanija", które rozbrzmiewały ze sceny nie sposób było przejść obojętnie.
Jednak w kolejnym dniu czekała ich "taneczna" konfrontacja z turecką kulturą. Organizator festiwalu zaproponował polskim uczestnikom sześciogodzinny rejs statkiem wzdłuż grecko-tureckich wysepek. Jakże odmienny był krajobraz miejsca, z którego rozpoczynał swój rejs ów statek. Ze wschodniego wybrzeża pełnego kamienistych plaż przeniesiono się do Sarimsakli - miasta portowego słynącego z plaż pełnych złocistego piasku. Międzynarodowi uczestnicy rejsu mogli zakosztować kąpieli w słonym morzu Egejskim, smaków tamtejszych potraw oraz spróbować swoich sił w... tureckim tańcu do czego usilnie zachęcał prowadzący show - DJ Sulejman. "- Polonia! WOW! Super!" - powtarzał co chwilę z nieukrywanym entuzjazmem w głosie. W międzyczasie można było podziwiać piękno wysp, które mijano podczas rejsu. Były to m.in. bezludna, słynąca ze specyficznych białych kamieni Wyspa Kleopatry, do której można było samodzielnie podpłynąć skacząc ze statku, czy obecnie zamieszkana przez Turków, dawniej grecka i bardzo zróżnicowana kulturowo, Cunda, o której opowiadał Ferid - kapitan statku rejsowego, mieszkaniec tej wyspy. Z tureckiego Kucukkuyu do polskiej Boguchwały jest prawie 2000 km. We wtorkowe popołudnie, zmęczeni, a jednak naładowani pozytywną energią uczestnicy festiwalu, czule żegnani przez właścicieli i pracowników IDA Hotel, opuścili ten egzotyczny kraj.
Po drodze zawitano jeszcze do miasta – a raczej ruin – którego historię zna niemal każdy. Troja - choć najbardziej znana jest tzw. konia trojańskiego - zadziwiała faktem, że na wzgórzu Hisarlik, obok dzisiejszej wsi Tevfikiye budowano w sumie 9 miast, jedno na miejscu drugiego. Zrekonstruowane elementy tych miast można było obejrzeć na terenie starożytnej Troi. Była to ostatnia z licznych atrakcji kraju Orientu, która nieuchronnie zapowiadała powrót do domu. Ale cóż poradzić? Tak jest zawsze i tak być musi/ Bo tylko jeden mamy w życiu dom/ Dokąd się wraca […]/ Nawet z najdalszych świata stron.
data wytworzenia informacji | 2015-09-07 |
---|---|
opublikował | Tomasz Sitek |
stanowisko | Administrator |
data publikacji | 2015-09-07 12:50 |
data ostatniej aktualizacji | |
aktualizacja dokonana przez |
Data zmiany | Zmodyfikował | Czynność |
---|